Skitourowa wiosna w Alpach.

Jakiś czas temu na moją skrzynkę meilową (dzięki Kamieniowi:) trafił TEN oto link.
I tak decyzja o kierunku tradycyjnego wiosennego wyjazdu zapadła przez aklamację. Tym bardziej, że bardzo blisko Dolomitów jest Ortler, rejon, gdzie obaj już wcześniej byliśmy, i obaj także planowaliśmy wrócić.

ierwszego dnia zjechaliśmy kuluar Val Scura: start z miejscowości Corvara ok.1560m npm, ładne, eksponowane (alpejskie chciało by się rzec…;-) podejście na Sassongher – 2665m npm a potem zjazd. Kuluar zasypany „po pachy’, kilkunastometrowy zjazd w dolnej części zasypany w całości, śnieg nie był niestety idealny, ale sam zjazd – jak stwierdziliśmy wspólnie – „bardzo interesujący”.
Cytując za przewodnikiem dokładne parametry: ski degree: S4 (40-45°, abseil), Vertical distance in descent 1000 m, in the narrow couloir itself – 750 m. …słowem idealny na „rozgrzewkę” 😉

Kolejny dzień to trochę krótszy, ale o pól stopnia poważniejszy Holzer (distance in height is 500 m, continuous inclination 45°, partly 50°), pod który 99% narciarzy podjeżdża koleją linowa na Sass Pordoi, my jednak wybieramy prawie 2000m podejścia w pionie z samego dnia doliny…(trasa: Corvara ok.1560m npm – val de Mesdi – pic Boe 3152m npm – forcella Pordoi – canale Holzer – forcella Pordoi – passo Pordoi – Arraba)
Oba kuluary były doskonale zaśnieżone, dało się zjechać bez zdejmowania nart. W Holzerze warunki utrzymają się jeszcze pewnie parę tygodni, w Val Scura było miękko już od 10:30.

Na następne dni przenosimy się bardziej na północ, w znany już z wczaśniejszych wyjazdów rejon – Ortler. Po nieśpieszym poranku napieramy z kolejką z Sulda’y przez przełęcz Langenferner do schriska Pizzini.

Czwarty dzień wycieczki to kolejny „gwóźdź” naszego programu, czyli zjazd wschodnią ścianą Konig-Spitze (Il Gran Zebru). Piękny, tym razem naprawdę eksponowany zjazd z samego szczytu (ok. 500m w dół, sama góra nastromiona ponad 45°, potem łagodnieje do 40°), o 11 przed południem jesteśmy już PO, więc ciągniemy dalej tourę na Cevedale (tylko Szreku), dalej na Monte Pasquale i powrót do Pizzini, co daje nam kolejne 2000m przewyższenia), a Szrekowi nawet 2500!).

Prognoza pogody nie jest już tak łaskawa na kolejny dzień, planowaliśmy jeszcze wejście na Monte Zabru i nocleg w bezobsługowym zimą schronie V-Aplini, ale ze względu na przewidywane burze (i szybkie jak zwykle tempo) toura ułożyła się następująco: schr. Pizzini – przeł. Pale Rosse – przeł. Miniera – przeł. Ortler – zjazd lodowcem Unterer Ortler do Trafoi.
Ostatni zjazd po prostu cudowny i niesamowity, wszystkie niemal rodzaje śniegu i śnieżnych czy lodowych formacji: od szerokich pól u góry, przewianego świetnego do jazdy śniegu: przez lodowe seraki i uskoki, po wąskie skalne „gardziele’ i wiosenny, ciężki i mokry śnieg u wylotu doliny…

W wyprawie udział wzięli (tradycyjnie) Maciek Kamień Kamiński, Marcin Rutek Rutkowski, oraz człowiek o „mocy konia” Tomek Szreku Krotowski którym serdecznie dziękuję za towarzystwo:)))

Marcin Rutek Rutkowski